Podziel się swoimi wrażeniami i dodaj krótki opis, który zachęci innych do zabrania tej książki na drogę.
Dwóch chłopaków z małej wsi koło Lubaczowa stawia pierwsze kroki w zawodzie przemytnika. W bagażniku granatowego passata wożą przez ukraińską granicę papierosy Prima, wódkę Chlibnyj Dar, cukierki, chałwę i ketchup. Sensej, lokalny rekin biznesu, próbuje wciągnąć swoich podopiecznych na wyższy poziom. W grę wchodzi tajemnicza przesyłka do Eda z Przemyśla… „Przemytnicy” to nie tylko thriller o prowincjonalnej mafii, ale i obraz podkarpackiej prowincji – anarchicznej i niechętnej obcym.
Wbrew opisowi wydawnictwa nie jest to thriller, raczej obrazek z prowincji, w takiej ogólnie pesymistycznej narracji. Autor nie jest też Żeromskim, aby tworzyć rozbudowane peany na cześć krajobrazu tej części podkarpackiego. Krótkie opisy Lubaczowa (szczegóły typu punkt z zapiekankami przy Poczcie, nie wiem czy jeszcze istnieje, ale porcje mieli naprawdę wielkie za cenę jaką żądali, cerkiew, stare targowisko w centrum) i Krowicy, zapewne Hołodowskiej (ruiny cerkwi, cmentarz, dopływ Luczaczówki/Sołotwy), ale to tylko kilka zdań jedynie. Powieść, czy też dłuższe opowiadanie, rozgrywa się raczej w dialogach i myślach bohaterów. Oprócz tego garść miejscowej topografii, bliższej i dalszej: Basznia Dolna (Kresowa Osada), Horyniec Zdrój, Budomierz, Korczowa, Oleszyce, Stare Sioło, Obsza (dyskoteka), Przemyśl, Dziewięcierz. Warto przejechać się od jednej do drugiej miejscowości, czasem wysiąść i zobaczyć samemu, czy jest tam aż tak źle i brzydko, czy może tak samo jak wszędzie po tej stronie Wisły/Odry? Oba blurby na tyle okładki jak dla mnie słabo odnoszą się do treści i są co najmniej tendencyjne.