Teoretycznie książka jest biografią łódzkiego zespołu Cool Kids Of Death, w praktyce dostajemy jednak bardzo oryginalny reportaż o Łodzi i polskim show-biznesie podglądanym od kuchni. Wspomnienia członków zespołu oraz innych ważnych postaci związanych z łódzką kontrkulturą budują nietypową panoramę miasta i pokazują liczne związki pomiędzy poprzemysłowym łódzkim krajobrazem oraz muzyczną sceną niezależną. Podczas lektury „Nie będzie żadnej rewolucji” wraz z członkami Cool Kids Of Death odwiedzamy bałuckie podwórka, opuszczone fabryki, bunkry i pustostany zamienione w squaty, punkowe imprezy oraz największe kluby z czasów, gdy Łódź była polską stolicą techno, a przez miasto przechodziła Parada Wolności. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą zrozumieć fenomen „polskiego Manchesteru”.
Opinia: Ola
Bałuty, czołgi, punk rock, zbuntowana młodzież i wtedy oni wchodzą cali na czarno. W latach 90. XX wieku przez Łódź przeszła prawdziwa burza zmian. Zespół Cool Kids of Death, jak sama nazwa wskazuje, pochodzi właśnie z Łodzi. Jego przekaz był jednak szerszy, wyrażający niepokoje tzw. Generacji NIC. Czy naprawdę kilkanaście lat po przełomie 1989 roku młodym ludziom pozostawała albo mrówcza praca w korpo, albo rzucanie butelkami z benzyną?
To nie jest kolejna historia wzlotu i upadku rockowego zespołu. To podróż w czasie do epoki bazarowego kapitalizmu, kaset VHS, przegrywanych płyt CD i traconych złudzeń.